Gościem Instytutu Książki Białoruskiej na stoisku Wolnej Białorusi był Sasza Filipenko.

Białoruski pisarz i dziennikarz mieszka w Bazylei na uchodźstwie. Podczas spotkania mówił o tym, co to znaczy być białoruskim pisarzem, żyjąc na co dzień z dala od ojczyzny. Wspomniał, że pisze tylko po rosyjsku. Podkreślał przy tym, że język rosyjski nie jest własnością Rosji.

– Moim zadaniem jest powtarzanie, że rosyjski jest również naszym językiem – mówił.

Podczas swojego wystąpienia odnosił się także do wojny w Ukrainie.

– Chcemy, aby wojna została natychmiast przerwana. Chcemy, by Ukraina wygrała. Ale nie wolno też zapominać, że 9 milionów ludzi jest obecnie zakładnikiem w środku Europy z powodu reżimu Łukaszenki.

Książki Saszy Filipenko wydano dotychczas w 16 językach, nie doczekał się natomiast przekładu na język polski. Jego wystąpienie spotkało się z dużym zainteresowaniem, należy mieć nadzieję, że wkrótce doczeka się wydania swoich dzieł w naszym kraju. (ET)