Czego rodowita katowiczanka dowiedziała się o Sosnowcu, pisząc reportaż „Sosnowiec” (Czarne)?

– Wszystkiego – odpowiada Anna Malinowska. – O Sosnowcu wiedziałam naprawdę tak niewiele, że każda z opisanych historii budziła mój zachwyt i budziła moje głębokie emocje i uczucia.

Zainteresowała się m.in. historią mężczyzny z obecnej dzielnicy Sosnowca – Zagórze, który podkładał ładunki wybuchowe, usiłując przeprowadzić zamach na komunistycznych dygnitarzy. Pracując nad książką ,zwróciła się do Instytutu Pamięci Narodowej o udostępnienie informacji i dostała do przestudiowania ponad 20 tomów akt ze sprawy Stanisława Jarosa, bo tak się nazywał ów człowiek. Podobnie było z historią, Pawła Grzeszowskiego, który został oskarżony o otrucie swojej żony i dwójki swoich dzieci.

Podczas spotkania z czytelnikami dzieliła się odkrytymi przez siebie historiami i tajemnicami.

Mówiła też o tym, że wokół Sosnowca panuje czarny PR, miasto kojarzy się najczęściej z matką Madzi, Edwardem Gierkiem czy aferą wokół diecezji sosnowieckiej. Tych łatek jest bardzo dużo.

– Mam takie poczucie, że to miasto przy całej swojej bogatej historii i specyfice ma takiego niesamowitego pecha. Po stronie samych mieszkańców, organizacji pozarządowych i władz tego miasta jest to, aby zacząć organizować różne wydarzenia i w ten sposób pokazywać inną stronę tego miejsca. Nie wiem, dlaczego do tej pory w tym mieście, mimo że mamy takie nazwiska jak Kiepura, jak Szpilman, jak Jacek Cygan, że w tym mieście nie ma dużego, ogólnopolskiego wydarzenia muzycznego związanego z historią tych postaci.